kimawug |
administrator |
|
|
Dołączył: 01 Mar 2006 |
Posty: 2018 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy
|
Skąd: Kraków |
|
|
|
|
|
|
Jerzy napisał: | Czyli Waszym zdaniem jest różnica między freeridem, a narciarstwem wysokogórskim? Bo ja jej nie widzę. Dla mnie to jest kwestia językowa - polska i angielska nazwa, określająca to samo. Niemniej jeśli ktoś może mi wytłumaczyć różnicę, to będę wdzięczny! |
Można oczywiście różnie definiować obydwa pojęcia i wtedy różnice mogą być większe albo mniejsze. Albo żadne.
Moim zdaniem jedna z różnic wiąże się z podejściem do teoretycznie tego samego celu, czyli zjazdu. A to podejście może mieć chociaż trochę wspólnego z tym czy ktoś w duchu jest bardziej człowiekiem gór czy bardziej narciarzem a może po trochę z podejściem do życia jako takiego. Nie mówię, że którekolwiek jest lepsze czy gorsze.
Przeczytaj wywiad z Piotrem Konopką, niektóre jego uwagi wydają się być słuszne.
[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat: |
P.K.: Hmmm, wiesz ten amerykański styl, bardziej płynny i medialny… jazda w puchu, skoki z urwisk, zero wysiłku w dostaniu się na górę, bo robi to za Ciebie helikopter. Jestem absolutnie za, jeśli ktoś to lubi i potrafi ponieść konsekwencje ryzyka, z którym wiążą się takie zjazdy. Nie chcę wartościować, czy europejskie, ski-alpinistyczne podejście do narciarstwa jest lepsze. Wydaje mi się, że europejskie narciarstwo wysokogórskie jest po prostu nieco bardziej wymagające. Musisz wszechstronnie umieć poruszać się w górach i znać je z punktu widzenia i alpinisty i narciarza. Tym samotnym, trudnym zjazdom w naszych warunkach nie towarzyszy taki szum medialny, jak kilku freeriderom zjeżdżającym w puchu z jakiegoś szczytu w Stanach. Bo to niepowtarzalne przeżycie zarówno fizyczne, psychiczne i estetyczne. Samotne zdobywanie szczytu, krok po kroku. Cisza i pojedynczy ślad założony w dziewiczym śniegu. A ludzie chcą teraz szybko osiągać spektakularne wyniki. W tym sporcie – narciarstwie ekstremalnym - jest to praktycznie niemożliwe, jeśli chcesz przeżyć. |
|
|