AHA |
domownik |
|
|
Dołączył: 12 Sty 2008 |
Posty: 191 |
Przeczytał: 1 temat
Pomógł: 9 razy
|
Skąd: Alpy |
|
|
|
|
|
|
Jako ze malo o turach z waszych stron piszecie, to ja male sprawozdanie z Alp zrobie, zeby tu tez cos o przezyciach bylo i nie tylko o sprzecie.
Jak ktos moje poprzednie wypociny czytal, to wie ze oczywiscie kupka na zawolanie byla przy starcie. Tym razem nie bede sie ale tym tematem obszernie zajmowal.
Pojechalem i w drodze zdecydowalem sie na ture w Schwajcarii, w okolicach Davos. Krotko przed celem maly korek. O tej porze? Kupa policji. Chyba duzy wypadek. Zadnego wypadku nie bylo. No dobra, dalej mnie to nie interesowalo. Dojechalem do tej malej wiochy, gdzie sie startuje (Conters) i polazlem w kierunku Chistenstein (2473 m). Wymowa mniej wiecej Khhhrrristenstein. Mam nadzieje, ze tego zaden Szwajcar nie czyta, bo na pewno nieprawidlowo. Ta gora lezy calkiem blisko kolo Weissfluhjoch, gdzie jest Szwajcarski Instytut Lawinowy.
Ciagle latala kupa helikopterow po okolicy. Dziwne,tyle wypadkow przeciez nie moze byc, mysle sobie. Tutaj sie przeciez lawiny w ogole nie odwazaja odchodzic z powodu bliskosci instytutu.
Dolazlem na szczyt. Musze powiedziec, ze bylem troche niewyspany. Najchetniej bym sie polozyl i troche pospal, ale nie bylo zadnych suchych kamieni. Tak ze siadlem i zulem moj chleb. Od czasu do czasu budzilem sie jak mi kromka z reki wypadala jak zasnalem. Jedyna droga do lozka prowadzi przez zjazd, mysle sobie. Trzeba sie za to brac, nic nie pomoze. Nawet nie bylo tak zle. 40 % puchu, 30 % przewianego puchu i 30 % paskudnej skorupy na dole. Ale przezylem.
Wjezdzam pozniej samochodem do tej wiekszej miejscowosci w dolinie i tu nagle kupa policji specjalnej w pelnym uzbrojeniu. Cholera, przeciez chyba tury jeszcze nie sa zabronione! Tak mnie to zaniepokoilo, ze przy cofaniu gruchnalem w niewinnego Schwajcara za mna. Policja ale nie otworzyla zaraz ognia, tak ze chyba nie sa tutaj z powodu turowcow, pomyslalem. To mi moj kontrahent wypadkowy potwierdzil, od ktorego dowiedzialem sie w przyjemnej rozmowie (bez ironii), ze w Davos odbywa sie prawie Weltwirtschaftsforum, czyli spotkanie roznych moznych i bogatych tego swiata, ktorzy o przyszlosci dyskutuja. Calkiem o tym zapomnialem. W ten sposob sie tez moje glajtowanie zalatwilo, ktore jeszcze planowalem. Nie wolno bylo w tych dniach w tych okolicach latac.
W gruncie rzeczy cale szczescie, ze sie zalatwilo. W tej sytuacji moglem sie zaraz najkrotsza droga w kierunku lozka udac. Dlatego musze tu jeszcze B. Gatesowi i kolegom podziekowac, ze nie musialem latac. Moze bym jeszcze zasnal i spadl. Chlopcy (i dziewczyny) wyscie mi chyba zycie uratowali. Dzieki.
Piotr |
|