marcin-wawa |
domownik |
|
|
Dołączył: 12 Gru 2007 |
Posty: 858 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy
|
Skąd: Warszawa |
|
|
|
|
|
|
przemski napisał: | Niestety to jest problem - jak każda technologia GPS tyleż samo ułatwia sprawę co może ją utrudnić jeśli z tej technologii korzystamy wyłączając myślenie. |
Tu nawet nie chodzi o wylączenie myślenia tyle, co o protezę, na której się nadmiernie człowiek opiera.
Na skiturze z GPSowymi waypointami nigdy nie byłem, ale po przeżyciach z z gapsem znajomego w Wiedniu nigdy więcej w obcym mieście bez mapy poruszać się nie będę (nigdy tego nie robię, ale to mnie utwierdziło). Cztery razy - CZTERY - chciał nas ów ujutny aparacik wpakować pod prąd na jednokierunkowych, i to do tego ruchliwych ulicach.
Moja druga styczność z GPSową nawigacją była na morzu. Płynęliśmy wyczarterowanym jachtem z La Coruny do Lizbony. Pomijając wszystkie inne niedogodności (począwszy od startu 300 km na wschód od Coruny i wpakowanie się w sztorm na zatoce) wysiadła elektryka na jachcie, no i oczywiście GPS siadł, razem z baterią laptopa do którego był przyłączony. I klapa, gdyby nie almanach morski byłoby jeszcze mniej ciekawie.
Aż strach pomyśleć co by było, gdyby na przykład polegać na czymś takim na niebezpiecznym stoku podczas skitury lub przy załamaniu pogody.
GPS jako dodatek, jako weryfikator orientacji terenowej OK. Ale jako podstawowy sprzęt? Dzięki, ale nie. |
|