KubaR |
domownik |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2006 |
Posty: 1517 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 49 razy
|
Skąd: Rabka - Zdrój |
|
|
|
|
|
|
gorolaz37 napisał: |
czy dalej jest obowiązująca teoria ze narty ciągną jak kotwica, czy tez moze działają jak dodatkowy airbag?
|
Zależy od fazy ruchu lawiny. Musimy sobie uświadomić, że praktycznie wszystkie lawiny o których mówimy to lawiny deskowe. Lawina deskowa wbrew potocznemu mniemaniu nie tworzy się z twardej deski. To co nazywamy "deską" to po prostu warstwa/kombinacja warstw śniegu o na tyle wystarczającej spójności, że w momencie wyzwolenia lawiny rusza jako całość. Może to być nawet świeży śnieg, wystarczy by był odrobinę spójniejszy niż to co jest pod spodem.
Co do owych faz ruchu to:
1. na początku rusza jakiś obszar śniegu w postaci jednej/kilku części. Często na różnych filmach widać nawet na takim fragmencie ślady nart. Czasem nawet narciarz w pierwszej chili nie orientuje się, że ruszył z lawiną. To jest tak naprawdę jedyny sensowny moment by spróbować uciec - możemy jeszcze sensownie jechać, musimy tylko mieć odruch "dania w pizdę" i wymyślone wcześniej drogi ucieczki. Niestety większość z nas (włącznie z piszącym te słowa - przećwiczone) jak coś się dzieje lub słyszymy wołanie kolegów odruchowo staje. Na tym etapie narty, jak są na nogach są pomocą.
2. To co było naszą deską zaczyna się łamac na bloki. Tu zwykle nart się pozbywamy w sposób naturalny, jeżeli je mamy to możemy dalej próbować jechać, nawet jak nas wciągnie to jeszcze walczymy z deską czyli czymś zwykle nie bardzo grubym.
3. Lawina przestaje mieć przepływ laminarny - zaczyna się turbulenty czyli wszystkim zaczyna mielić. Tutaj i później narty na nogach faktycznie działają jako kotwica, natomiast my powinniśmy "walczyć jak cholera" - kiedyś mówiło się o pływaniu, a chodzi po prostu o walkę by pozostać na powierzchni.
4. Lawina staje i formuje lawinisko tutaj też nam się narty nie przydają wręcz przeciwnie.
Tyle teoria - poniekąd potwierdzona empirycznie - ważne jest niespanikowanie i właściwe odruchy w pierwszym etapie. Co nie jest proste - też kiedyś dałem dupy: na wrzask kolegów lawina zareagowałem zatrzymaniem się i krzykiem "co?" - potem już było tylko "k...k...k...". Nawiasem mówiąc kiedyś widziałem fajną ulotkę to opisująca, jakaś firma od heliskingu z ALsaki to rozprowadzała. Mieli nawet na ten temat fajną prezentację na którymś ISSW, a rok później gość to rozdawał. Spróbuję wytropić albo w swoim komputerze albo na necie i podłączę.
Cytat: |
kiedyś tez z plecakami były różne teorie teraz chyba nawet zaleca sie miec jakieś lekkie luzne ciuchy itp - powieksza objętość porwanego (a dodatkowo chroni plecy przed obrażeniami) ? |
To znowu zależy od plecaka:
duży - w sensie taki, że jest albo duży rozmiarowo, albo cholerycznie cieżki nam może zaszkodzić - po prostu w ramach "turbulencji" po prostu nas może uszkodzić. Więc staramy się go pozbyć.
normalny - normalny w sensie wagi i rozmiarów taka maks 30L (lekkie 40). Takowego nie wywalamy. Z paru względów:
1. Ochrona pleców,
2. Zwiększenie wyporności (tak naprawdę to podobnie jak w plecakach lawinowych nie chodzi o prostą wyporność tylko o konwekcję granularną zwaną też efektem orzecha brazylijskiego czyli znaną wszystkim panom cechę, że ten z dużym ma lepiej).
3. Chyba najważniejsze w owym plecaku mamy wszystko to co pozwoli nam przeżyć jak i udzielić pomocy reszcie (reszta ABC, jakieś żarcie, jakiś ciuch, jakąś apteczkę itp). |
|