Harnaś |
domownik |
|
|
Dołączył: 12 Lis 2009 |
Posty: 443 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
|
Skąd: Kotlina Żywiecka |
|
|
|
|
|
|
Cześć,
Od długiego czasu zamierzałem napisać posta w tym temacie. Uważam, że skitury (podobnie jak freeride, bo kwestia dotyczy zjazdu off-piste) nie są dla każdego. To jest wyższa forma narciarstwa, którą można uprawiać jako kolejny etap po bardzo dobrym opanowaniu techniki jazdy na stokach przygotowanych.
Na nartach zacząłem jeździć na początku studiów i niestety uczyłem się sam. Po pierwszych trudnościach zacząłem jeździć szybko, czasem się przewracałem, ale była zabawa. Na czerwonych trasach, bo na czarnych radziłem sobie dużo gorzej.
Po ładnych paru latach zetknąłem się z instruktorem (może dwie lekcje) i na czarnych trasach było już trochę lepiej. Ale zacząłem czuć, że mam spore braki techniczne, choć jeszcze nie rozumiałem jak duże.
Gdy narty skiturowe zaczynały się robić popularne w Polsce (kto pamięta przedmiot pożądania skiturowców Silvretta 404?) to od razu się do tego zapaliłem, choć początkowo nie znalazłem zrozumienia wśród znajomych. Po kilku latach kupiłem własny sprzęt i stwierdziłem, że narciarstwo przywyciągowe to nuda i nie dla mnie.
Poznałem kilka osób z tego forum, z którymi odbyłem pewną liczbę wycieczek w Beskidach, Małej Fatrze i Tatrach.
Było pięknie, ale jednak nie potrafiłem zjeżdżać płynnie, w głębszym śniegu nie radziłem sobie, nie czułem się pewnie, a wręcz brakowało mi poczucia bezpieczeństwa. Na pewno nie pomagało mi to, że narty miałem wąskie, ale byłem już na tyle świadomy, że stwierdziłem, że nie chcę mieć nart, które będą kompensowały moje braki techniczne... Mógłbym zacząć wymieniać narty na coraz szersze i łatwo prowadzące się w terenie, ale na szczęście nie obrałem tej drogi.
Za to ostatecznie upewniłem się, że moja technika jest gorsza niż sądziłem i jeżdżąc tylko na skiturach nie mam szans tego skorygować.
Od paru lat na narty skiturowe wybieram się rzadko, czasami gdy jest piękna pogoda. Wróciłem za to do narciarstwa zjazdowego, ale tym razem nie zjeżdżam dla zjeżdżania, ale pracuję nad techniką.
Główny problemem było znaleźć dobrego instruktora. Szczęśliwie w nieszczęśliwym sezonie plandemicznym udało mi się w końcu na takiego trafić, ale to już osobna historia.
W każdym razie przez ostatnie dwa sezony poczyniłem ogromne postępy i ten sezon też poświęcę głównie na szlifowanie techniki.
Ubiegłej wiosny korzystając z promocji kupiłem nowy sprzęt skiturowy, więc nie żegnam się
Wracając do początkowej tezy - uważam też za bardzo nieodpowiedzialne namawianie na skitury osób, co do których nie mamy pewności, czy mają wystarczającą technikę jazdy i odpowiednią kondycję do danej wycieczki. Nie wspominając o namawianiu osób, które mają słabe podstawy. Dotyczy to zarówno relacji osobistych, jak biznesowych (przewodnicy, różne szkółki).
Wiem, że są zapaleńcy, którzy wytrwale ćwiczyli w terenie i jakoś sobie radzą, może niektórzy całkiem nieźle, ale nie jest to najłatwiejsza droga i nie wszyscy wyszli z tego bez szwanku.
pozdrawiam
Roman |
|