gacek |
rozmowny |
|
|
Dołączył: 19 Lut 2020 |
Posty: 53 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
|
Skąd: KW Lublin |
|
|
 |
 |
 |
|
13.04 Rohacz Płaczliwy przez Dolinę Żarską. Rano na parkingu 7°C, pochmurno, śniegu ani śladu. Pierwsze pojedyncze płaty na drodze i w lesie pojawiają się po ok 1.5km drogi, ale narty można ewentualnie założyć po 3km. Przy czym i tak trzeba je będzie kilka razy zdjąć (w tym raz na dłużej), a ponadto śnieg jest czarny i przysypany warstwą igieł z drzew. Także lepiej zapiąć narty dopiero po 4km, po przejściu lawiniska po wielkiej lawinie z lutego lub marca (w połowie marca już tam było). Powyżej schroniska śniegu jest sporo, ale widać że topnieje - wychodzą pojedyncze kosówki i kamienie, ale bez problemu da się iść/jechać. Śniegowskaz na Małych Zawratach pokazuje 190cm.
Po drodze przecinam w miarę świeży ślad niedźwiedzia - już nie śpią.
Zjazd z Rohacza Płaczliwego bardzo przyjemny, na górze jest -2°C, więc śnieg do samej Żarskiej Przełęczy jest fajny, chociaż miejscami rozjeżdżone kartoflisko. A potem im niżej, tym gorzej. W zasadzie od momentu zjechania na Małe Zawraty kończy się frajda i po prostu zjeżdżam jak najszybciej na dół. Przy czym „jak najszybciej” jest bardzo względne, bo dawno nic nie padało, więc śnieg jest stary i zleżały, a do tego mokry, ciężki, klei się do nart i hamuje, więc nawet jadąc na krechę trudno się rozpędzić.
Po południu na parkingu 12°C i zaczyna wiać ciepły wiatr z południa. |
|