KubaR |
domownik |
|
|
Dołączył: 05 Mar 2006 |
Posty: 1517 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 49 razy
|
Skąd: Rabka - Zdrój |
|
|
|
|
|
|
Sorry, że długo ale się nawarstwiły dwie rzeczy.
kim-a-wug napisał: |
Rozumiem, że te 10% nietypowych pryzpadków to suma mnogich zasypan i zasypan głębszych niż 1.5 m. |
Nie, tu chodzi o 90% typowych przypadków. Dla mnie typowy przypadek to taki gdzie jest jeden zasypany lub zasypani nie są bardzo blisko (tzn. maksima się nie nakładają) i do tego głębokośc nie przekracza 1.5 - 2 m.
W takim przypadku szybkośc lokalizacji w końcowej fazie (poszukiwania punktowego) zależy właściwie od połozenia anteny. Ponieważ piepsa czy Ortovoxa mamy zwykle płasko w okolicach brzucha to w sytuacji gdy gość leży płasko mamy dobrą sytuację (jedno silne maksimum i trochę mniejszych). Takich sytuacji mamy circa 70 % (na brzuchu 45%, na plecach 26%). Z pozostalych 30% 16% to pozycja siedząca lub stojąca a 13% to boczna. Moje takie zgrubne szacunki na podstawie jak poszczególne detektory są zbudowane dają że jakaś połowa lub 1/3 tych przypadków to antena nadal poziomo.
Czyli sumarycznie wychodzi tak, że 85-90% daje silny dobry obraz.
Natomaist dlaczego uważam taki przypadek jako typowy, to znowu jest jakiś tam mój szacunek, który powstał na podstawie takich ocen:
1. głębokość zasypania - średnio (według danych CAIC) głębokość zasypania to 1.16m, dla danych szwajcarskich jest to 80 cm (mediana) (omijając tych co im coś wystawało lub mogli się sami wydostać 100 cm). Ponieważ poziom 4 kwartyla jest w granicach niewiele ponad 120 cm (odczytane z rysunku) to mi wychodzi, że poniżej 2m jest circa 80 - 90%.
2. Liczba zasypanych - tu znowu w zależności od kraju to przypadki keidy jest dwóch lub więcej porwanych stanowią od 44 do 51%. Bardzo interesujące dane przedstawiano w tym roku na IKARze, a pochodziły one z Tyrolu. Przeanalizowano tam przypadki 432 lawin, z których w 256 uczestniczyli ludzie (wywołali , zostali zabrani). Z tych 256 w 188 przypadkach jedna lub więcej osób została porwana przez lawinę, z czego w 68 przypadkach jedna lub więcej osób została całkowicie zasypana (a tylko wtedy detektory mają sens). Z tych 68 przypadków w 34 nie było możliwości użycia detektorów, w 3 przypadkach nie posiadano danych więc przyjrzano się tylko 31 lawinom. Wśród tych 31, 8 stanowiły przypadki gdzie zasypało więcej niż 1 osobę. Czyli jakieś 25% tych z detektorami. W tych 8 przypadkach tylko w dwóch osoby były zasypane blisko siebie, w pozostałych przypadkach były na tyle daleko, że właściwie było to poszukiwanie pojedynczego sygnału. Tylko w jednym przypadku zastosowano specjalne techniki poszukiwania wielokrotnych sygnałów, w innych: "It was... a multiple single burial situation."
Biorąc to wszytsko do kupy moje szacunki są takie, że przypadek który uważam za typowy (czyli pojedynczy lub wielokrotny ale klienci są rozrzuceni na w miarę dużym obszarze i niezbyt głęboko) faktycznie jest w jakiś sposób typowy.
Odniosę się jeszcze do tej prezentacji z Tyrolu - pozwolę sobie przekopiować wnioski z tej prezentacji:
Kod: | About 42% of the complete burials had no beacon
Everyone in the backcountry should carry a beacon, a shovel and a probe
There was just one case in which a multiple-burial technique had surely been employed
Shoveling takes the majority of time while locating and excavating victims in multiple burial situations
The main goal is that the recreationists can solve a single burial situation and know a good shoveling technique to save time, while excavating the victim
|
rygy napisał: |
KubaR - nie chcę być nie miły ale opinia którą napisałem nie jest tylko moją opinią. Opieram się na tym co sam widziałem i odczułem ( a różnica mnie poraziła) i na tym co mówili mi doświadczeni instruktorzy lawinowi. Więc proszę nie pisz, że różnica jest mała i mało odczuwalna. Bo i tu się znów z Tobą nie zgodzę - RÓŻNICA JEST OGROMNA i to zwyczajnie czuć.
|
Ok, ja tam nie jestem doświadczonym instruktorem lawinowym ale skoro mówisz o odczuciach to może je w jakiś sposób skonkretyzujemy:
1. W którym momencie różnice były duże: w fazie zgrubnej (namierzenia sygnału), poszukiwania dokładnego (idziesz po sygnale) czy też punktowego?
2. Na czym te róznice polegały?
3. W jakich sytuacjach był dokonywane próby (położenie anteny zasypanego, głębokość).
3. I chyba najważniejsze: jak to się miało na czas znalezienia klienta? Jaka to była różnica pomiędzy 2 lub 3 antenowym?
Jak już pisałem w tym roku robiłęm zajęcia z zestawem treningowym już kilkukrotnie. W dwóch przypadkach byłi to ludzie którzy mieli sesje "przypominające" w jednym w większości kompletni nowicjusze, raz grupa mieszana.
Zwykle zajęcia wyglądają w ten sam sposób: teoria, następnie demonstracja metod ze szczególnym uwzględnieniem poszukiwania punktowego dla róznych typów detektorów (analog, cyfrowy, jednoantenowy, dwuantenowy, trójantenowy ułożenie anteny zasypanego, falszywe maksima itp), potem goście szukają pojedynczych zasypanych, potem demonstracja "trzech kólek" i poszukiwanie dwóch. Specjalnie skupiamy się na kursach na trzech kólkach a nie na "zaznaczaniu" bo bywa że sie sygnały nałożą a poza tym część urządzeń tej funkcji nie ma. Z reguły notuję (albo se kursancji pamiętają) czasy znalezienia. I przyglądając się temu w przypadku zasypania jednego gościa wyglądało to tak, że jako pierwsi dopadali go goście z peipsem DSP lub trackerem, potem z jednonatenową cyfrówką ARVY a potem cała reszta analogów i wspomaganych. Na przyszły raz spróbuję zanotować czasy puszczając każdego z trzema urządzeniami i sprawdzić jak to statystycznie wygląda. Moje odczucie (podkreślam: odczucie) jest takie, że w typowych przypadkach rolę grają bardziej osobnicze predyspozycje niż sprzęt.
Cytat: |
Piszesz, że różnica to 10 % ?
|
Nie piszę, że różnica to 10%. Piszę że tak naprawdę różnice uwidaczniają się w 10% typowych przyapdków - wtedy kiedy antena od detektora jest nietypowo ułożona. Wtedy przewaga 3 antenowego jest duża bo zawsze pokazuje jedno maksimum a nie np dwa i to takie same. W sytuacjach typowych owszem sa lokalne małe ale dokonując poszukiwania metodą krzyżową w spósób prawidłowy właściwie nie wpadamy w te pułapki. A skąd te 10% i skąd ta pseudo-moja definicja typowego przypadku wyjasniłem wyżej. Co do mnogich (bliskich) czy bardzo głębokich to przyznaję że 3 antenowe są znacznie lepsze.
Cytat: |
nie wiem skąd takie wyliczenia ale tak jak pisałem – pierwsze wrażenie to o wiele więcej niż 10 % a i nawet nie pierwsze wrażenie tylko normalne użytkowanie to znacznie, znacznie więcej.
|
Już pisałem o tych 10% to nie jest procent róznicy tylko przypadków. A co do "znacznie, znacznie więcej" to prosiłem o konkrety.
Cytat: |
Poza tym myślę, że gdy już lawina zejdzie i niestety ktoś z zespołu jest pod śniegiem to nawet małe różnice w jakości pracy naszego sprzętu mogą urosnąć do naprawdę ogromnych. |
To prawda. Tyle, że akurat to jest urządzenie w którym najważniejsza jest praktyka i umiejętności. Dopiero suma tychże i możliwości sprzętu daje jakiś wynik.
Cytat: |
Nie miałem nieprzyjemności szukać nikogo i mam nadzieję, że tak pozostanie, aczkolwiek 3 antenowy detektor wybrał bym bez wahania.
|
Ja też bym wybrał gdyby to dla mnie nie stanowiło różnicy np. fiannsowej. Mi nie chodzi o dezawuowanie 3 antenowych bo są najlepsze. Z Twoich postów wynika, że 2 natenowy to prawie kicha natomiast sensownie pracuje się dopiero 3 antenowym. A to nie jest prawdą. Ja przyjrzysz się wszytskim urzadzeniom które są na rynku czyli analogom, cyfrówkom jedno, dwu i trzy antenowym to różnice w pracy 2 i 3 antenowego są naprawdę kosmetyczne i uwidaczniają się w specyficznych warunkach. Tak naprawdę to przepaść jest między dwu i trzy antenowymi a resztą. Poza tym nie ważne są odczucia (ja np. serdecznie nie znosiłem Barryvoxa Optio) tylko czas wypunktowania klienta a ten będzie się różnić minimalnie, a że różnić się będzie to w większości przypadków prawda.
Jeszcze raz wrócę do Twojej wypowiedzi:
Cytat: |
Ja wiem, że to ogromna cenowa różnica bo barrywox kosztuje ponad 1500zł w detalu ale myślę, że za tak ogromną różnicę w komforcie użytkowania warto się szarpnąć – w końcu każdy z nas ma po jednym levelu a taki barrywox może nam ten level trochę bardziej umocnić. |
bo to ona wywołała mój sprzeciw. Jak kupimy nawet najbardziej wypasiony sprzęt to on naszego levelu nie umocni. Bo wtedy kiedy jesteśmy pod śniegiem to nam wystarczy nawet najprostszy F1-focus. Jakbyśmy chcieli NASZ level umacniać to powinniśmy kupić wszystkim naszym partnerom, a lepiej zafundować im kurs.
Jak masz ograniczone możliwości fiannsowe (na sprzęt + przeszkoelnie) to bierz detektor taki, żeby Ci jeszcze na kurs zostało, tylko trzeba mieć świadomość konieczności treningu.
Problem z faktyczną oceną jest taki, że nie spotkałem się z danymi na temat faktycznych różnic w czasie pomiędzy różnymi typami urządzeń. Jedyne mi dostepne to poprawienie się czasu poszukiwań za pomocą detektorów u ludzi łążących po góach "rekreacyjnie" z 29 min (w latach 1977-2000) na 18 min (2000-2006) ale na to wpływa nie tylko sprzęt ale również lepsze szkolenie, nacisk na pooszukiwanie punktowe itp. /dane z CAIC/. Zwłaszcza w Polsce jest kicha bo jak do tej pory to akcji ratunkowych z detektorami mieliśmy dwie (jedna TOPR druga GOPR), a o "prywatnych" nie wiem nic, więc możemy się opierać tylko na doświadczeniach z ćwiczeń tudzież analiz zagranicznych.
Pozdrawiam,
Kuba
P.S. A i tak najdłużej schodzi z wykopaniem i tak naprawdę to jest problem - zresztą coraz częściej podnoszony. |
|