Konik |
domownik |
|
|
Dołączył: 30 Wrz 2006 |
Posty: 862 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy
|
Skąd: Kraków |
|
|
|
|
|
|
marcin-wawa napisał: | Konik napisał: | Dla mnie podstawowym kryterium jest "rolling terrain" plus możliwość zjazdu (przy czym możliwość zjazdu jest dodatkiem, a nie składnikiem logicznym dla koniunkcji. Oczywiście chodzi mnie o teren beskidzki turystycznie. |
A nie miał kolega nigdy chęci popylać sobie po Rychwałdzie na megawatach z księciuniami? Z obowiązkową w Beskidach dziabą przy plecaku
A tak na serio, to moje trzy grosze mówią, że po gorcach und beskidach coś śladowego (ze stalową krawędzią) lub jakiś lekki zestaw AT, z wiązaniem dynafit (lub -opodobnym) i do tego jakieś lekkie turowe "ołówki". Zależy od preferencji - czy zjazd to incydentalna rozrywka, czy jednak mała, acz integralna część bardziej "chodzonej" wyprawy. |
Niezbędnym działaniem podczas każdej gorczańskiej wycieczki jest właściwa asekuracja. Oczywiście wystarczy podwójna lina, komplet heksów i kilka skyhooków
A tak poważnie, to są ludzie (także na tym forumie), którzy frirajdują i w Beskidach, więc ja nikomu nie odmawiam prawa do dużych desek. Jednak w praktyce turystycznej w pagórach ważne są IMO dwie rzeczy:
- pierwsze primo - sprzęt możliwie lekki i miękki, a jednocześnie dający możliwość bezproblemowego zjazdu,
- drugie primo - sprzęt dający radę nawet na stromych podejściach czy trawersach a przy tym jak najmniej pracochłonny na granicach podejście/zjazd.
To ostatnie jest dla mnie szczególnie cenne. Jeśli w terenie zmiennym raz podchodzę raz zjeżdżam, raz lezę po równym, to w fokach się człowiek męczy, a bez fok też. A przecież nikt nie przepina się co kilkaset metrów wte i wewte. Na płaskim sztywna podeszwa też przeszkadza. Ja wolę mieć kilogram więcej na nogach , zginający się but i nartę z łuską (ale takie, żeby bez większych problemów zjechać przez las, przedeptem czy łatwiejszym holwegiem) i foki zakładać tylko w szczególnych/konkretnych warunkach. |
|