Marecki |
domownik |
|
|
Dołączył: 17 Paź 2006 |
Posty: 374 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Będzin |
|
|
|
|
|
|
Niestety nie poprawiłem się znacząco od mojego startu 2 lata temu. Wówczas narzuciłem dobre tempo w początkowym odcinku trasy, co niestety zakończyło się serią skurczów mięśni łydek i czworogłowych uda – na obu nogach. W konsekwencji na zbiegowym odcinku z Turbacza wlokłem się jak inwalida. Uzyskałem wówczas czas 5h 09min – w tym roku planowałem znacznie się poprawić…
Ale zacznijmy od początku…
Trasa Maratonu Gorce startuje w Krościenku i wiedzie czerwonym szlakiem poprzez Lubań (1211m), przełęcz Knurowską (846m), wspina się na Kiczorę(1250m),dalej na Turbacz (1255), poczym już zielonym szlakiem kończy się na Długiej Polanie w Nowym Targu. Cały dystans to jedynie 40km, ale z sumą podbiegów 1350m i sumą zbiegów 1010m ( a to już jest coś…)
[img]http://picasaweb.google.pl/kamila.bet/IVMaratonGorce#5244458785295078226[/img]
Moja normalna taktyka biegu w górach to marsz na odcinkach pod górę, szybki bieg na odcinakach płaskich oraz zbieganie „na złamanie karku”. Szczególnie przy zbiegach muszę być skoncentrowany – dość łatwo o kontuzję na kamienistym i nierównym podłożu. Ponadto postanowiłem, pomimo zapowiadanych dużych upałów, zabrać do ręki jedynie 0,33l butelkę napoju, zakładając, że wystarczy mi to do popijanie pomiędzy 3 punktami odżywczymi rozlokowanymi na trasie. Po biegu stwierdziłem, że moja taktyka z „butelką w ręku”, choć ryzykowna, okazała się słuszna. Do każdego punktu przybiegałem z pustym bionikiem, ale nie czułem się odwodniony.
Początkowa część trasy na Lubań to ciągłe, mozolne wspinanie się pod górkę. Ten odcinek ma zaledwie 9,8km, ale znacznie nabieramy wysokości, na szczęście jeszcze nie w pełnym słońcu. Należy zachować wiele energii na kolejne odcinki i nie stracić zbyt wiele czasu. Na szczycie Lubania punkt odżywczy, na którym uzupełniam bidonik i na zapas „żłopię” napój izotoniczny.
Profil trasy kolejnego odcinka prowadzącego na Przełęcz Knurowską przypomina „zęby piły”. Naprzemienne podbiegi i zbiegi – ciągłe przestawianie rytmu i obciążanie, raz prostowników, raz zginaczy nóg, i tak przez 12km. Myślę, że pomimo obniżania wysokości bezwzględnej jest to najtrudniejszy odcinak biegu. Po drodze odczuwałem już pewne symptomy „ataku skurczów”, ale pomny swoich doświadczeń sprzed 2 lat, przystanąłem i rozmasowałem zmęczone mięśnie. Pomogło! Na Przełęcz Knurowską, przy kojonym „wodopoju” zameldowałem się z czasem 2h 38min.
[img]http://picasaweb.google.pl/kamila.bet/IVMaratonGorce#5244458722731739218[/img]
Czekał mnie , krótki tym razem , bo 6km odcinek, ale za to z przewyższeniem 400m. W pewnym momencie stanąłem przed „stromą ścianą”, na którą wdrapywałem się robiąc malutkie kroczki. Wszystko to w pełnym słońcu, przy akompaniamęcie walącego serca i pilsujących skroni. Ten odcinek jest prawdziwym sprawdzianem psychiki i woli. W nagrodę pozostaje w miarę łatwy podbieg do Turbacza, na którym jest już ostatni punkt odżywczy, i dalej „wio” na dół do mety… Przed startem zakładałem, że ten ostatni, 9km odcinak jakoś „stoczę się” do mety. Na miejscu przekonałem się, jakie to może być trudne. Zamiast szybko zbiegać, maszerowałem. Dogonił mnie jeden z często mijanych maratończyków i postanowiliśmy wspólnie wspierać się podczas dążenia do mety. W pewnym momencie mój współbiegacz zatrzymał się i zaczął wymiotować – to efekt wcześniejszego picia wody z kałuży. To musiało się tak zakończyć… Kiedy już doszedł do siebie, okazało się, że doganiają nas kolejni biegacze. To zmobilizowało nas i już solidnym tempem, po drodze mając kilka problemów orientacyjnych, pomknęliśmy razem do mety. Czas 4h 53min. Za rok będzie lepiej!
Na mecie mogłem nareszcie się zdrzemnąć, bo noc przed biegiem ani nachwilę nie zmrużyłem oka.
[img]http://picasaweb.google.pl/kamila.bet/IVMartonGorce#5244455861586153570[/img]
Na koniec pytanie: co to są smyki i stromy?
[img]http://picasaweb.google.pl/kamila.bet/IVMartonGorce#5244455983556359186[/img] |
|